Budynki zniszczone w Nowym Jorku, liczba zabitych i zaginionych sięgająca siedmiu tysięcy, lecz bez możliwości dokładnego określenia, odkopywanie trwa. Niezliczeni ochotnicy przybywają zewsząd by pomóc w tym odkopywaniu i oczyszczaniu, głęboka sympatia i głęboki ból każdego kto się w to włącza, słyszymy także takie wiadomości. Dzisiejsza niepewność przenikająca cały świat a także nieufność wewnątrz, krąży i wiruje; jak powinniśmy postrzegać to, jak powinniśmy o tym myśleć, w co mamy wierzyć, dociera do nas tak wiele pytań i wieści na ten temat. Ten świat, który powinien być radosnym miejscem, i my chcemy być tą radością, jest to nasze nieustanne ślubowanie. Lecz Budda powiedział, że jest to miejsce cierpienia, powiedział to jasno. Słysząc to, myślimy, że Buddyzm jest mroczny. Nie jest zgodny z naszymi życzeniami i sposobem postrzegania i ludzie często nie lubią buddyzmu z tego powodu. Ale myśleć, że życie jest wyłącznie rzeczą szczęśliwą i przyjemną, to także dogadzanie fantazjom i nasza percepcja tego, czym jest życie. Przychodzi takie przeraźliwe wydarzenie i katastrofa i nasz umysł jest pomieszany, wpadamy w panikę i tracimy grunt pod nogami.
Nawet gdy przychodzi taki kataklizm jak ten a nie dotyka nas bezpośrednio, nie postrzegamy życia prawidłowo gdy myślimy, iż jest ono tylko po to, by doznawać przyjemności. Przejdziemy przez nie powierzchownie i płytko, a na koniec wszyscy musimy zaakceptować śmierć. Nawet jeśli całe życie przeżywamy w zdrowiu, na koniec jednak przychodzi problem cierpienia. Budda powiedział żeby wiedzieć, że życie jest cierpieniem, i te słowa wydają się takie zimne i surowe, lecz są to słowa Buddy, który przed ukończeniem 29 lat przeszedł już wszelkiego rodzaju filozoficzne i życiowe doświadczenia. W każdym calu doświadczył życia, a jednak pośrodku tego nadal zapytywał, co jest prawdziwą radością bycia człowiekiem? Szukał najgłębszej prawdy i radości bycia człowiekiem. Budda Siakjamuni ujrzał, że nawet jeśli dotrzemy do samego kresu potencjału naszego mózgu, nie rozwiążemy problemu ludzkiego cierpienia; zrozumiawszy to, Gautama Siakjamuni, Siddhartha, urzeczywistnił wtedy to co najważniejsze i określił ślubowanie swojego życia.
Ból bycia żywym, i ból tych, co znają chorobę i samotność i oddzielenie starości, opisywany jest przez starożytnych:
"Czy najpierw odejdę ja,
czy najpierw umrze inna osoba?
Głęboki smutek tego,
Kto musi odejść pierwszy."
W każdym przypadku musimy przejść przez ścieżkę umierania. Pozostawiamy nasze ukochane żony i dzieci, albo musimy żyć gdy oni musieli umrzeć, albo umrzeć gdy oni jeszcze żyją, oto jak rzeczy się mają. Musimy także spotykać ludzi, z którymi nam nie po drodze, mamy ten nieustający związek karmiczny spotykania tych ludzi. To może być bardzo złożony stan umysłu, gdy na koniec musimy żyć z ludźmi, których głęboko nielubimy.
Następnie jest cierpienie wytężania się do kresu swych możliwości lecz nie bycia w stanie osiągnąć tego, czego najbardziej pragniemy i nad czym trudzimy się z całego serca. Tak się to dzieje, kiedy żyjemy podług życzeń naszego ciała, naszych pragnień i instynktów. Gdy je policzymy to naprawdę jest osiem rodzajów bólu i cztery cierpienia (japońskie określenie na rozpacz to 'ośmioraki ból i czworakie cierpienie'). Nie ma nawet jednego dnia byśmy mogli przekroczyć poza każde z tych wyzwań i cierpień w naszym życiu. Budda naucza tego z całą niewzruszonością.
A czemu to niekończące się cierpienie wciąż powstaje? Co jest źródłem tego cierpienia? Budda nauczał nie tylko o występowaniu cierpienia, lecz także jaki jest powód tego niekończącego się cierpienia. Cierpimy, gdyż gromadzimy i trzymamy się rzeczy. Jesteśmy w łonie naszej matki i otrzymujemy fizyczne ciało, i jest to początek gromadzenia; rodzimy się i od tego czasu poprzez nasze oczy i uszy i nos i usta i ciało gromadzimy i zbieramy. Ponadto gromadzimy dobra. I gromadzimy pieniądze i gromadzimy wiedzę, gromadzimy rodzinę i krewnych, jesteśmy chciwi i chcemy zbierać więcej i więcej. A gdy otrzymujemy więcej, jesteśmy szczęśliwi, a gdy tracimy to jesteśmy smutni, zawsze mieszając szczęście i smutek. Czasami jesteśmy szczęśliwi, czasami smutni, czasami zrozpaczeni. Gdy podsumować całą sprawę, rzadko trafia się dzień bez cierpienia i wszystko można sprowadzić do jednego słowa: cierpienie. Jeśli nie żyjemy powierzchownie, i wybieramy widzenie życia jakim naprawdę ono jest, staje się to jasne. Gdy widzimy prawdę tak jak się ona głęboko ma, i nie zaprzeczamy prawdzie tego jak się rzeczy rzeczywiście mają, wtedy jest tak jak to wygląda.
Czemu ludzie zbierają rzeczy?
Czemu zbieramy?
Kolekcjonujemy gdyż jesteśmy ślepi i w nieprzebudzony sposób chciwi. Jesteśmy ślepo chciwi i korzeniem tego jest ego. To nazbierane ego musi zostać puszczone, albo nie będzie sposobu zatrzymania naszej chciwości, i nie będziemy mogli uwolnić się z tego rodzaju cierpienia. Jeśli nie puścimy naszego nazbieranego ego całkowicie, to nie będziemy mogli się z tego uwolnić. To jest ostateczne urzeczywistnienie Buddy, przebudzenie się do pogody odcięcia wszystkiego. To jest pogoda nirwany, która przekracza narodziny i śmierć. Jest to w naszym umyśle. Jesteśmy pogrążeni w naszym ego i popychani i pociągani przezeń i to dlatego jesteśmy coraz to bardziej zrozpaczeni a cierpienie się pogłębia.
Jeśli to puścimy, w naturalny sposób poznajemy cichy jasny umysł, którym już jesteśmy obdarzeni, i możemy go jasno ujrzeć. By ująć to inaczej, czy będziemy żyć obejmując ten naturalnie cichy umysł, albo czy będziemy żyć w gorączce egoistycznego umysłu, zawsze w pośpiechu. Decyduje o tym to, czy dana osoba mądrze widzi i może żyć w zgodzie z tą mądrością. Oto jak Budda nas nauczał. Ludzie prawdziwie modlą się o pokój, my wszyscy modlimy się o pokój w naszym kraju i na świecie i by wszyscy ludzie mogli zaznawać pokoju, lecz ponieważ nie możemy puścić tego ego, wciąż prowadzimy konflikty. Budda nauczał nas, że gdy puścimy to ego, nasza pierwotna natura jest już cicha i łagodna i możemy spontanicznie być tym stanem umysłu z którym się narodziliśmy. Urzeczywistnić to jest celem tego, że się urodziliśmy i jesteśmy żywi. Nauczał tego ze swego własnego doświadczenia.
Ten cichy pogodny umysł, jaki mamy od narodzin, czemu go zapomnieliśmy? Jak możemy przebudzić się ku niemu ponownie? Jak możemy odciąć ten umysł chciwości i ego? W tym celu Budda dał nam Ośmioaspektową Ścieżkę życia w taki jasny sposób:
Ośmioaspektowa Ścieżka:
Właściwy Pogląd
Właściwe Postanowienie
Właściwa Mowa
Właściwe Postępowanie
Właściwe Utrzymanie
Właściwy Wysiłek
Właściwa Uważność
Właściwa Koncentracja.
Lecz będąc nazywane ośmiaspektową ścieżką, wszystkie one pochodzą z jednego prawdziwie jasnego umysłu. Prawdziwie jasny umysł jest takim, gdzie nie ma zewnętrznego myślenia, by nie być przywiązanym do - czy też schwytanym przez - nawet jedną myśl. Czasami jest to opisywane jako nie myślenie w ogóle o niczym, lecz jest to raczej posiadaniem myśli, lecz nie bycie przez nie poruszanym, czy też nie podążanie za nimi; o to chodzi. Nie znaczy to by nie widzieć i nie słyszeć, albo by zasłonić oczy i zatkać uszy, to nie jest właściwy sposób życia. Musimy widzieć jasno ból i rozpacz na świecie, i widzieć właściwie gniew. Lecz ani nie powinniśmy być przez te rzeczy zwodzeni i oszukiwani, ani wytwarzać więcej gniewu, rozgoryczenia i pomieszania. Gdy do niepewności dodajemy niepewność, rzeczywistość staje się o tyle bardziej pełna pomieszania.
Co Budda rozumiał przez jasny czysty umysł to to, by widzieć właściwie i nie być zwodzonym i pociąganym, nie mylić się w naszych jasnym poglądzie na rzeczy, widzieć co jest źródłem i co się naprawdę wydarza, i nie tracić ostrego i przejrzystego postrzegania i stanu umysłu.
Te ataki w dniu 11 września zdarzyły się podczas szóstego dnia zwyczajnego sessin. W związku z tym byli tu ludzie praktykujący w pełnym napięciu, którzy mogli dostrzegać- poza wszelkimi wyjaśnieniami - najlepszy stan umysłu na taki czas. Dzięki temu, również przez cały czas począwszy od tamtego dnia, ludzie mogli jasno widzieć i być w tym czasie w jasnym stanie umysłu. Mogli widzieć konieczny sposób życia w czasie takim jak ten, będąc pośród bólu i cierpienia, lecz bez pomieszania i tracenia z oczu tego, co się wydarza. Słyszałem to od wielu ludzi.
Od czasu tamtej tragedii słyszymy wszyscy te same doniesienia i informacje i wpadamy w tą samą dziurę. We wszystkim tym bardzo możliwe że staniemy się słabi w naszym wydychaniu. Co to oznacza to to, że gdy jesteśmy przerażeni, jesteśmy zależni od naszego wdychania, które zwykle czynimy w naturalny sposób, tak że jest ono łatwo podatne na okoliczności. Wydychanie jest czynione z bardziej świadomą intencją. Nasza wewnętrzna uwaga pracuje bardziej z naszym wydychaniem i umieszczamy ją głębiej w naszym wydychaniu, a gdy wydychanie staje się głębsze stajemy się bardziej stabilni i zrównoważeni. Gdy coś w nas gwałtownie uderza, natychmiast stajemy się bardzo napięci. Gdy stajemy się napięci, nasze wydychanie staje się niepełne.
Zwłaszcza w czasie takim jak ten, musimy podejmować we wielu kierunkach więcej obowiązków niż normalnie, i jeszcze bardziej możemy być narażeni na napięcia. Tym bardziej, gdy stajemy się napięci i skracamy nasz wydech, naszej jasnej czystej mądrości bardzo jest trudno dawać z siebie to co najlepsze. Nasze horyzonty się zawężają i ignorujemy rzeczy, które moglibyśmy dostrzec gdybyśmy byli spokojni. Budda nauczał by nie odpłacać nienawiści nienawiścią, że miłość jest jedynym remedium. Te właśnie słowa wydają się tak oczywiste i w żadnym stopniu nieszczególne. Rodzimy więcej nienawiści, w jednej myśli w następnej jeszcze więcej i wszyscy tego doświadczyliśmy. Jeśli nie wzbudzimy w sobie odwagi by przeciąć ten krąg nienawiści, wtedy nigdy nie będzie żadnego rozwiązania.
Budda powiedział także, iż nauką buddyzmu jest nie wywoływanie konfliktu, że nie odczuwanie nienawiści jest nauką buddyzmu i nie odczuwanie rozgoryczenia jest nauka buddyzmu. To nie jest jakaś sekta buddyjska ale jasna właściwa droga przebudzonej osoby, nauka sposobu życia przebudzonej osoby. By każdy z nas był przebudzoną osobą i żył w jasnym stanie umysłu bez nienawidzenia i obrażania i wzgardzania sobą nawzajem - oto jest droga do zbudowania pokoju i musi to być prawdziwym, głębokim ślubowaniem dla nas wszystkich.
Sam Budda doświadczył zniszczenia swojego kraju przez sąsiednie państwo Shaie, które pokonało i zniszczyło krainę Buddy. Lecz Budda ślubował na rzecz pokoju dla CAŁEJ ludzkości i nie odpowiedział konfliktem na ten atak, wiedząc że to nie rozwiązałoby problemu. Przez osiemdziesiąt lat bez odpoczywania nawet przez jeden dzień Budda pracował nad tym ślubowaniem.
Budda obudził prawdziwą mądrość ludzi, tą tajemniczą drogę nie-dwoistości. Podczas gdy ty i ja jesteśmy dwoma jednostkami, jesteśmy połączeni w sposób przekraczający to bycie dwoma, nasz umysł jest w ten sposób połączony. Żyję w jedności z tym światem, kochając go a on mnie przyjmuje, są różne pozycje lecz nie ma dwóch oddzielnych światów. Pomagamy i wspieramy siebie nawzajem, i rodzi się ten jeden świat. Sympatie i antypatie są względne, lecz jeśli nie dajemy się złapać powierzchownym różnicom, możemy poznać naszą istotę człowieczeństwa, naszą prawdziwą naturę, możemy ją jasno widzieć i wtedy brzydkie czy piękne, wygrane i przegrane, te ludzkie emocje dwoistości mogą być zapomniane, i możemy ogromnym pojemnym umysłem widzieć ludzi jednakowo. Jest to droga przebudzonych ludzi prawdziwej mądrości. Żyć tym i doznawać tego jest nauką Zen.
Jak również powiedział Budda:
"Zwycięzców zawsze się nienawidzi
Zwyciężeni nie śpią po nocach.
Ci co oddzielają się od zwycięstwa i przegranej
Mają zawsze spokój umysłu."
Jest to bardzo subtelne miejsce. Dotyczy to miejsca ludzkiej dwoistości, która wprawia nas w rozgorączkowanie i ludzie stają się rozgorączkowani w ten sposób aż do takiego stopnia, że możemy nawet stracić życie w jakimś konflikcie. Porzucając wszelką mądrość, ludzie oddają swe życie konfliktowi i walczą gwałtownie z tego stanu umysłu, stając się obraźliwi, ślepi i ignoranccy.
"Księżyc na szczycie nieba, nawet gdy wieje wiatr, nie rusza się wcale."
Mamy te słowa. Jeśli jesteśmy chwaleni to super, albo jeśli obrażani, to też super, jeśli odnosimy sukces to super, jeśli jest klapa to też super. Super jest cierpieć i super jest być smutnym, super żyć, super umierać, super wygrywać, super przegrywać, nie być przez nic zupełnie chwytanym. To jest ostateczny stan umysłu Zen.
Być w stanie żyć w tym dorosłym stanie umysłu, tym którego mędrcy i święci nauczają nas jako najwyższej jakości drogi życia, jest najważniejsze. Nawet jeśli nie możemy tego jeszcze uczynić, musimy mimo to pozostawiać za sobą świat, który nasze dzieci i ich dzieci będą mogły przemierzać bezpiecznie, to wciąż jest nasza odpowiedzialność. Być pokonanym przez terrorystów i musieć żyć pod ochroną, w ciągłych podejrzeniach, cały czas w gotowości do obrony; nawet o jeden dzień przyspieszyć powrót naszego świata do stanu, gdy to już nie będzie niezbędne, oto nasza odpowiedzialność.